sobota, 8 września 2012

Psychologia sukcesu

Siedzieliśmy na plaży w Warnie, piliśmy i dyskutowaliśmy. Ja, Kuba oraz dopiero poznani Klara i Martin. Rumuńsku – bułgarska para pracowała na kierowniczych stanowiskach na jednym z liniowców. Poznaliśmy ich tego samego dnia popołudniu, odwiedziliśmy kilka miejsc na bułgarskim wybrzeżu, dwie knajpy, by skończyć na nocnym piciu wódki w nadmorskim plenerze. Klara powiedziała: My zawsze wydajemy dużo na wakacje, mieszkamy w ładnych hotelach, jeździmy w egzotyczne miejsca. Dzisiaj widzieliście to samo co my, przejechaliście takim samym samochodem tyle samo kilometrów, odwiedziliście te same miejsca, te same knajpy. Teraz razem siedzimy i pijemy z wami wódkę w kubkach, ale wy macie lepiej, bo w odróżnieniu od nas będziecie spali na plaży. Nie dość, że macie tu wszystko co mi wystarczy by miło spędzić czas, to jeszcze – pomijając picie i jedzenie – nic to was nie kosztuje. Po czym zwróciła się do męża i powiedziała, Jedźmy gdzieś pod namiot, na plażę, tylko naszym samochodem, a nie stopem jak chłopaki.
Wtedy Kuba (handlowiec/doradca – nie mylić z akwizytorem) zaszpanował historią, którą przeczytał w jakiejś biznesowej psychologii sukcesu. 
Wykład Kuby: Amerykański biznesmen pojechał na wczasy do jakiejś meksykańskiej wioski nad oceanem. Żegnając się z gospodarzami, obiecał, że wróci za rok, a za 10 lat się tu przeprowadzi. Meksykański gospodarz zapytał dlaczego za 10 lat?
A: W przeciągu tych 10 lat będę ciężko pracował i zarobię tyle, żeby móc przejść na emeryturę i żyć tutaj.
M: A co chcesz robić na emeryturze?
A:Będę spal do południa, potem wstawał, robił co chciał, pewnie jakieś hobby, może pływał jachtem i łowił ryby, wieczorem będę chodził do baru, miło spędzał czas, pił i rozmawiał z ludźmi.
M: A, to tak jak ja – odpowiedział Meksykanin, a biznesmen poczuł się nieco zmieszany – Wstaje po południu, wypływam na ocean i łowie ryby, część sprzedaje, resztę zabieram do domu. Wieczorem spotykam się z innymi miejscowymi. Pijemy, smażymy na ognisku złowione wcześniej ryby, rozmawiamy i imprezujemy do rana. 

Niestety, Meksykanami takimi jak w tej anegdocie byliśmy tylko przez dwa tygodnie, ale i tak było warto, mieć co się chce ot tak, bez wielkich pieniędzy. Granice wyznaczał tylko czas i życzliwość napotkanych ludzi. Da się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz