wtorek, 25 września 2012

Beskid Niski – najdziksze miejsce w Polsce

Na pierwszy rzut oka te góry szału nie robią. Najwyższe szczyty nie sięgają nawet 1000 m. n. p. m.. Zazwyczaj zarośnięte wysokimi drzewami szczyty i stoki nie nagradzają za wysiłek pięknymi panoramami jak tatrzańskie turnie, czy bieszczadzkie połoniny. Zlokalizowane pomiędzy wcześniej wspomnianymi pasmami nie mają rozwiniętej infrastruktury turystycznej, o knajpach i spa – z wyjątkiem Krynicy Górskiej, gdzie Beskid się zaczyna – można zapomnieć. Baza noclegowa w porównaniu do pozostałych gór w Polsce jest beznadziejna, żeby nie powiedzieć, że nie ma jej prawie wcale. 
idzie na burze, idzie na deszcz

biwak w korycie rzeki

zarośnięte szczyty, widok z Koziego Rzebra
To po co tam jechać?
Po pierwsze to najdziksze góry w Polsce i można odpocząć od ludzi. Pomijając wsie do których schodziłem ze szlaku i studencką bazę, to w tych górach przez tydzień nikogo na szlaku nie spotkałem.
Po drugie to miejsce, gdzie obcuje się z zapomnianą historią. Cmentarze z pierwszej i drugiej wojny światowej zlokalizowane gdzieś w środku lasu z dala od drogi. Osady i cerkwie po Łemkach wysiedlonych stąd po I wojnie światowej.

cerkiew jak się patrzy, projekt bardzo popularny, bo po trasie spotkałem kilka identycznych
Po trzecie „pół survival”. Tu trzeba nosić z sobą namiot, bo spać nie ma gdzie; jedzenie, bo sklepy są co kilkanaście kilometrów i zwykle z dala od szlaku. Z wodą pitną nie ma problemu bo liczne źródła są tu krystalicznie czyste. Trzeba tylko pamiętać by nie pomylić źródła z potokiem, zwłaszcza za wsią, gdzie te służą za wodopój dla bydła. Umyć się też jest gdzie, potoki zanim wpłyną do wsi są bardzo czyste. Ugotować też coś zawsze można, drewna na ognisko jest pod dostatkiem, tyle że garnek trzeba dźwigać.

Po czwarte mimo niewielkiej wysokości, tu też się można zmęczyć. Wbrew pozorom niektóre szczyty charakteryzują się dość dużą stromizną i wysokością względną. Jednak powodem największego wysiłku jest ekwipunek, który trzeba z sobą nosić – a jest tego trochę kiedy zakłada się tygodniowy lub dłuższy marsz. Jeśli do tego doda się upał – na który trafiłem – to można się mocno zmęczyć.
Po piąte można tam spotkać ludzi Beskid Niskiego, bo kto raz tam pojechał będzie chciał wrócić. Poza szlakiem – na którym nikogo nie spotkałem – najłatwiej natrafić na takich w bazach i chatach studenckich. Bazy to nic innego jak kilka większych namiotów, palenisko i ujęcie wody przy najbliższym źródle. W sumie jak się ma własny namiot, to ma się to samo niemal gdziekolwiek w Beskidzie. Chaty studenckie, to prowizoryczne schroniska zlokalizowane w domach z których wysiedlono Łemków lub w budynkach po upadłych PGRach. W jednych i drugich o elektryczności, kanalizacji i zasięgu sieci komórkowych można zapomnieć. Nocleg za kilka złotych. Atmosfera przy ognisku warta o wiele więcej.
Studencka baza w Regietowie
Jeśli ktoś czytał prozę Stasiuka albo oglądał Wino truskawkowe, to wie jak w Beskidzie życie wygląda. To nie są góry dla każdego. Bardzo dobrze, bo jak się szuka ciszy i spokoju, to w kraju nie znam lepszego miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz