Na pierwszy rzut oka
te góry szału nie robią. Najwyższe szczyty nie sięgają nawet
1000 m. n. p. m.. Zazwyczaj zarośnięte wysokimi drzewami szczyty i
stoki nie nagradzają za wysiłek pięknymi panoramami jak
tatrzańskie turnie, czy bieszczadzkie połoniny. Zlokalizowane
pomiędzy wcześniej wspomnianymi pasmami nie mają rozwiniętej
infrastruktury turystycznej, o knajpach i spa – z wyjątkiem
Krynicy Górskiej, gdzie Beskid się zaczyna – można zapomnieć.
Baza noclegowa w porównaniu do pozostałych gór w Polsce jest
beznadziejna, żeby nie powiedzieć, że nie ma jej prawie wcale.
idzie na burze, idzie na deszcz |
biwak w korycie rzeki |
zarośnięte szczyty, widok z Koziego Rzebra |
Po pierwsze to
najdziksze góry w Polsce i można odpocząć od ludzi. Pomijając
wsie do których schodziłem ze szlaku i studencką bazę, to w tych
górach przez tydzień nikogo na szlaku nie spotkałem.
Po drugie to
miejsce, gdzie obcuje się z zapomnianą historią. Cmentarze z
pierwszej i drugiej wojny światowej zlokalizowane gdzieś w środku
lasu z dala od drogi. Osady i cerkwie po Łemkach wysiedlonych stąd
po I wojnie światowej.
cerkiew jak się patrzy, projekt bardzo popularny, bo po trasie spotkałem kilka identycznych |
Po trzecie „pół
survival”. Tu trzeba nosić z sobą namiot, bo spać nie ma gdzie;
jedzenie, bo sklepy są co kilkanaście kilometrów i zwykle z dala
od szlaku. Z wodą pitną nie ma problemu bo liczne źródła są tu
krystalicznie czyste. Trzeba tylko pamiętać by nie pomylić źródła
z potokiem, zwłaszcza za wsią, gdzie te służą za wodopój dla
bydła. Umyć się też jest gdzie, potoki zanim wpłyną do wsi
są bardzo czyste. Ugotować też coś zawsze można, drewna na
ognisko jest pod dostatkiem, tyle że garnek trzeba dźwigać.
Po czwarte mimo
niewielkiej wysokości, tu też się można zmęczyć. Wbrew pozorom
niektóre szczyty charakteryzują się dość dużą stromizną i
wysokością względną. Jednak powodem największego wysiłku jest
ekwipunek, który trzeba z sobą nosić – a jest tego trochę kiedy
zakłada się tygodniowy lub dłuższy marsz. Jeśli do tego doda się
upał – na który trafiłem – to można się mocno zmęczyć.
Po piąte można
tam spotkać ludzi Beskid Niskiego, bo kto raz tam pojechał będzie
chciał wrócić. Poza szlakiem – na którym nikogo nie spotkałem
– najłatwiej natrafić na takich w bazach i chatach studenckich.
Bazy to nic innego jak kilka większych namiotów, palenisko i ujęcie
wody przy najbliższym źródle. W sumie jak się ma własny namiot,
to ma się to samo niemal gdziekolwiek w Beskidzie. Chaty studenckie,
to prowizoryczne schroniska zlokalizowane w domach z których
wysiedlono Łemków lub w budynkach po upadłych PGRach. W jednych i
drugich o elektryczności, kanalizacji i zasięgu sieci komórkowych
można zapomnieć. Nocleg za kilka złotych. Atmosfera przy ognisku
warta o wiele więcej.
Studencka baza w Regietowie |
Jeśli ktoś czytał prozę Stasiuka albo oglądał Wino truskawkowe, to wie jak w Beskidzie życie wygląda. To nie są góry dla
każdego. Bardzo dobrze, bo jak się szuka ciszy i spokoju, to w
kraju nie znam lepszego miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz