Jak to jest, że tam
gdzie pić w miejscach publicznych nie można, to się pije? Że tam
gdzie pić można, to i więcej można mieć w wydychanym powietrzu?
WTF. Wyjaśnijmy coś. W Czechach, Słowacji, Rumunii, Węgrzech i
Ukrainie za kółkiem trzeba być trzeźwym jak świnia. Jak się
pomyśli o popularności czeskiego Pilznera, czy Bażanta, słowackiej
śliwowicy, rumuńskiej Tuicy, węgierskim Tokaju, czy ukraińskiej
wódzie, to się nie chce wierzyć, że oni tam tak poziom – raczej
pion – trzymają. Zwłaszcza wspomnienia o piciu z naszymi
wschodnimi sąsiadami zdają się temu przeczyć. Co jak co, ale
ustawodawstwo Ukraińskie jest mega nowoczesne, nieadekwatne, głupie?
Wybierz właściwe. Nie dość, że ludzie którzy wali wódkę w tym,
w czym u nas podają przepojkę, to mają być supertrzeźwy za
kierownicą i …...... nie mogą spożywać alkoholu w miejscach
publicznych.
To się uśmiałem
za każdym razem na Ukrainie. Nie mówię, że w sklepach, bo to
wszędzie, ale w kioskach oprócz papierosów, gazet i gumy do żucia
kupisz wódę i browar. Nie to, że spod lady. U nas co niektóre
kioski mają lokówki z kolą, mineralną ect. U nich też, a oprócz
tego: małe, duże, słabsze i mocne browary, zawsze idealnie zimne z
lodówki przy kiosku. Co więcej, kupując jedno, albo dwa sprzedawca
zawsze się zapyta czy nie otworzyć. Frontem do klienta, nie ma co.
W centrum Kijowa są takie stoiska na przykład wokół Majdanu
Niezależności (tam gdzie była pomarańczowa rewolucja i krzyczeli
Juszczenko), tam też kupiłem zimny browar. Sprzedawca nawet się
nie pytał, tylko od razu otworzył. Usiadłem pod monumentem na
majdanie. Piję, rozmawiam i patrze jak inni spacerują z browarkiem
w ręku. Przechodzi koło mnie i kolegi patrol milicji, kolejny, w
końcu trzeci się przypieprzył, bo chyba angielski usłyszeli
(piłem z Amerykaninem). Kilka ukraińskich słów i ukraińskie
nazwisko było w stanie ich przekonać, że rodzina z Ukrainy i
zawsze się tu piło! Mandatu nie było, a browar skończyłem
kilkanaście metrów dalej.
Z drugiej strony
mamy Anglię i Luksemburg, gdzie dopuszczalne jest 0,8 promila i tą
zachodnią resztę UE gdzie dopuszczone jest 0,5 promila. Pozostaje
jeszcze Skandynawia,ale tam do tej pory nie byłem, to się
wypowiadał nie będę. Na tym zachodzie, którym my się chcemy
stać, to można pić w miejscach publicznych. Zresztą na południe
od nas też można. Kto był to wie, że we Francji wino smakuje
lepiej na przykład na Polach Marsowych, czy paryskich bulwarach. Pod
włoskimi fontannami, tyle, że tam po 22:00 nie wolno pić w
szklanych butelkach (nawet rozsądnie). W Niemczech też wolno i
nawet na rowerze można jeździć pod wpływem, bo ustawodawca
przewiduje, że jak w coś wjedziesz to sam sobie największą
krzywdę zrobisz. W Hiszpanii pić na ulicy nie można, ale dopóki
się obory nie robi policja nie interweniuje, a tam picie w plenerze
jest dość popularne (przynajmniej w Andaluzji).
Po co więc te
ograniczenia, zakazy? O ile pijanych za kierownicą się nie toleruje
nigdzie – tylko nie mówcie mi, że człowiek jest pijany po jednym
piwie – to zakazu spożywania alkoholu w miejscu publicznym nie
rozumiem i będę zawsze przeciwny. Ktoś powie, bo piją na ulicy i
sikają w bramie. A jak się piję wodę, to gdzie się sika na
mieście, jeżeli nie ma w okolicy publicznej toalety? Inni powiedzą,
że te menele będą wszędzie pić, ludzi zaczepiać itp. Jak już
menele, to zawsze i wszędzie będą ludzi zaczepiać, bo im zawsze
zabraknie 50 groszy do wina, zawsze! Tylko dlaczego mają cierpieć
ci którym do tego wina nigdy nie brakuje?
Niestety, nasz
system jest skonstruowany tak, żeby policja mogła się szczycić
zatrzymaniem kolejnych 500 pijanych kierowców w ten weekend, o
mandatach za spożywkę nie wspomnę. Tylko niech powiedzą ilu z
nich przekroczyło chociaż promil albo 0,5 promila, bo ciekawy
jestem jaka jest realna liczba zatrzymanych po pijaku. Polak nie
wypije lampki wina albo jednego piwa podczas lunchu. I tu nie chodzi
o naszą kulturę, bo w końcu gonimy zachód i od nich bierzemy
wzorce. U nas jak tak zrobisz to 24-o godzinny sąd Ziobry skaże Cię
na 2 lata w zawiasach, zabierze prawo jazdy i potraktuje jak bandytę,
którego złapała dzielna policja i był to jej kolejny wielki
sukces! Nasze prawodawstwo sprzyja temu, żeby w piątek i sobotę,
albo przynajmniej raz w tygodniu upodlić się alkoholem jak zwierzę.
Czy my pijemy dużo? Nie! Przy Francuzach czy Włochach wysiadamy ze
średnim spożyciem, bo my co dzień pić nie możemy. Za to jesteśmy
mistrzami w ilości wypitego alkoholu w jeden wieczór. To do piątku!
Nadrabiaj więc braki w Skandynawii :)
OdpowiedzUsuńNiebawem :)Zdaje się, że będę musiał wziąć więcej alkoholu z Polski, bo z zasłyszanych opinii w Skandynawii jest dla mnie za drogo.
Usuń