czwartek, 6 września 2012

Alkoholowy paradoks

Jak to jest, że tam gdzie pić w miejscach publicznych nie można, to się pije? Że tam gdzie pić można, to i więcej można mieć w wydychanym powietrzu? WTF. Wyjaśnijmy coś. W Czechach, Słowacji, Rumunii, Węgrzech i Ukrainie za kółkiem trzeba być trzeźwym jak świnia. Jak się pomyśli o popularności czeskiego Pilznera, czy Bażanta, słowackiej śliwowicy, rumuńskiej Tuicy, węgierskim Tokaju, czy ukraińskiej wódzie, to się nie chce wierzyć, że oni tam tak poziom – raczej pion – trzymają. Zwłaszcza wspomnienia o piciu z naszymi wschodnimi sąsiadami zdają się temu przeczyć. Co jak co, ale ustawodawstwo Ukraińskie jest mega nowoczesne, nieadekwatne, głupie? Wybierz właściwe. Nie dość, że ludzie którzy wali wódkę w tym, w czym u nas podają przepojkę, to mają być supertrzeźwy za kierownicą i …...... nie mogą spożywać alkoholu w miejscach publicznych.
To się uśmiałem za każdym razem na Ukrainie. Nie mówię, że w sklepach, bo to wszędzie, ale w kioskach oprócz papierosów, gazet i gumy do żucia kupisz wódę i browar. Nie to, że spod lady. U nas co niektóre kioski mają lokówki z kolą, mineralną ect. U nich też, a oprócz tego: małe, duże, słabsze i mocne browary, zawsze idealnie zimne z lodówki przy kiosku. Co więcej, kupując jedno, albo dwa sprzedawca zawsze się zapyta czy nie otworzyć. Frontem do klienta, nie ma co. W centrum Kijowa są takie stoiska na przykład wokół Majdanu Niezależności (tam gdzie była pomarańczowa rewolucja i krzyczeli Juszczenko), tam też kupiłem zimny browar. Sprzedawca nawet się nie pytał, tylko od razu otworzył. Usiadłem pod monumentem na majdanie. Piję, rozmawiam i patrze jak inni spacerują z browarkiem w ręku. Przechodzi koło mnie i kolegi patrol milicji, kolejny, w końcu trzeci się przypieprzył, bo chyba angielski usłyszeli (piłem z Amerykaninem). Kilka ukraińskich słów i ukraińskie nazwisko było w stanie ich przekonać, że rodzina z Ukrainy i zawsze się tu piło! Mandatu nie było, a browar skończyłem kilkanaście metrów dalej.
Z drugiej strony mamy Anglię i Luksemburg, gdzie dopuszczalne jest 0,8 promila i tą zachodnią resztę UE gdzie dopuszczone jest 0,5 promila. Pozostaje jeszcze Skandynawia,ale tam do tej pory nie byłem, to się wypowiadał nie będę. Na tym zachodzie, którym my się chcemy stać, to można pić w miejscach publicznych. Zresztą na południe od nas też można. Kto był to wie, że we Francji wino smakuje lepiej na przykład na Polach Marsowych, czy paryskich bulwarach. Pod włoskimi fontannami, tyle, że tam po 22:00 nie wolno pić w szklanych butelkach (nawet rozsądnie). W Niemczech też wolno i nawet na rowerze można jeździć pod wpływem, bo ustawodawca przewiduje, że jak w coś wjedziesz to sam sobie największą krzywdę zrobisz. W Hiszpanii pić na ulicy nie można, ale dopóki się obory nie robi policja nie interweniuje, a tam picie w plenerze jest dość popularne (przynajmniej w Andaluzji).
Po co więc te ograniczenia, zakazy? O ile pijanych za kierownicą się nie toleruje nigdzie – tylko nie mówcie mi, że człowiek jest pijany po jednym piwie – to zakazu spożywania alkoholu w miejscu publicznym nie rozumiem i będę zawsze przeciwny. Ktoś powie, bo piją na ulicy i sikają w bramie. A jak się piję wodę, to gdzie się sika na mieście, jeżeli nie ma w okolicy publicznej toalety? Inni powiedzą, że te menele będą wszędzie pić, ludzi zaczepiać itp. Jak już menele, to zawsze i wszędzie będą ludzi zaczepiać, bo im zawsze zabraknie 50 groszy do wina, zawsze! Tylko dlaczego mają cierpieć ci którym do tego wina nigdy nie brakuje?
Niestety, nasz system jest skonstruowany tak, żeby policja mogła się szczycić zatrzymaniem kolejnych 500 pijanych kierowców w ten weekend, o mandatach za spożywkę nie wspomnę. Tylko niech powiedzą ilu z nich przekroczyło chociaż promil albo 0,5 promila, bo ciekawy jestem jaka jest realna liczba zatrzymanych po pijaku. Polak nie wypije lampki wina albo jednego piwa podczas lunchu. I tu nie chodzi o naszą kulturę, bo w końcu gonimy zachód i od nich bierzemy wzorce. U nas jak tak zrobisz to 24-o godzinny sąd Ziobry skaże Cię na 2 lata w zawiasach, zabierze prawo jazdy i potraktuje jak bandytę, którego złapała dzielna policja i był to jej kolejny wielki sukces! Nasze prawodawstwo sprzyja temu, żeby w piątek i sobotę, albo przynajmniej raz w tygodniu upodlić się alkoholem jak zwierzę. Czy my pijemy dużo? Nie! Przy Francuzach czy Włochach wysiadamy ze średnim spożyciem, bo my co dzień pić nie możemy. Za to jesteśmy mistrzami w ilości wypitego alkoholu w jeden wieczór. To do piątku! 

2 komentarze:

  1. Nadrabiaj więc braki w Skandynawii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebawem :)Zdaje się, że będę musiał wziąć więcej alkoholu z Polski, bo z zasłyszanych opinii w Skandynawii jest dla mnie za drogo.

      Usuń