sobota, 5 października 2013

Katar – co dobrego?



W poprzednich postach wspomniałem o kilka kwestiach pozytywnych i negatywach życia codziennego w Katarze. Z reguły było to na zasadzie porównań lub przeciwieństw dobre/złe. Jednak są rzeczy, po prostu dobre i im też wypada poświęcić kilka słów.

Przybyszom z Polski może się podobać to, że są biali. Jeżeli biały człowiek wchodzi do sklepu, salonu samochodowego, czy hotelu od razu przykuwa uwagę personelu. Pracownicy lubią zarabiać, a biali raczej nie są tam robotnikami - jak my, lecz np. kadrą kierowniczą zatrudnioną na intratnych posadach, więc biały w Katarze znaczy dziany i jemu należy poświęcić więcej uwagi i troski. Przytaczałem już historię obsługi w sklepie spożywczym. Jeśli będziecie chcieli wejść do hotelu do na pewno sami za klamkę łapać nie będziecie, niesienie bagażu na własną rękę też odpada.

Kolejnym wspomnianym wcześniej ewidentnym plusem jest cena benzyny. 0,73 gr za litr w połączeniu z samochodami nie obciążonymi podatkiem VAT nie podlega absolutnie żadnej krytyce. No chyba, że zaraz ktoś z green peace będzie miał inne zdanie, bo im tańsza waha tym więcej się jej wypala. W związku z powyższymi taksówki są śmiesznie tanie. Przejechanie 3-4 km kosztowało 10 QR, czyli 8,75 zł. Zakładając, że jeździliśmy zwykle we czterech, to za kurs na łebka wychodziło taniej niż za autobus w Polsce. Upały i klimatyzacja w każdym samochodzie sprawiały, że z tego środka transportu korzystaliśmy niezwykle często!

takie turkusowe taryfy

 Autobusy też są tanie 1 QR za bilet.Niestety, mimo moich nalegań - spowodowanych tym razem postrzeganiem podróży w komunikacji miejskiej jako swoistego doświadczenia kulturowego, a nie sposobu na oszczędności – to do podróży takiej nigdy nie doszło. Koledzy stwierdzili, że z przepoconymi i brudnymi budowlańcami z Azji nie będą jechać. Katarskie autobusy, to głównie wielkie amerykańskie busy. Dokładnie takie jak na filmach z lat 80-tych, potężne żółte Fordy i GMC z charakterystyczną wielką maską, jakimi miliony amerykańskich dzieci na filmach i w realu jeździły codziennie do szkoły.


widok z okna bardzo późnym wieczorem; i od razu przypomina mi się kwestia z Dnia Świra: "Gdy szykuje śniadanie, zwykle se o korkach słucham, jak tkwią te chuje w tych jebanych autach"
Na miejsce w kategorii plusów zasługują hinduskie tekstylia. Bardzo duża ilość produktów o bardzo dobrej jakości. Ceny jak za wątpliwej jakości made in China w polskich marketach. Ja się obkupiłem w hinduskie chusty, bardzo uniwersalne. Świetnie sprawdzają się jako szalik, turban, kominiarka, ręcznik plażowy, koc, a nawet jako pareo dla koleżanki na czarnogórskich plażach. 


w sumie to chyba z 10 tych chust kupiłem, i o 10 za mało
Nie był bym w Katarze, gdyby nie zarobki. Wspominałem już wcześniej, że świetną sprawą jest to, że piastując jakieś stanowisko, stać nas na ludzi, którzy naszą robotę wykonają za nas. Tylko trzeba ich pilnować, żeby czegoś nie spieprzyli, co niestety mają w zwyczaju!

Klimat zwrotnikowy. Jest cieplutko, nawet zdecydowanie za gorąco – ale to tak, żeby nie powiedzieć, że słońce „napierdala” jak u Wieśka w tirze. Tu z pomocą przychodzi technika. Nawet w najbardziej podrzędnym sklepie i knajpie znajdzie się klimatyzacja. Problemem jest tylko spacer ulicą. Miejscowi tego nie robią. Wolą stać w korkach w klimatyzowanych autach. Jeśli z nich wychodzą, to auta się nadal klimatyzują!

Pierwsza wizyta na parkingu galerii handlowej jest dość zaskakująca. Stoi masa drogich aut, otwartych, z włączonym silnikiem i klimatyzacją. Czemu? Życie na bogato! Idzie się do sklepu na 2-3 godziny i człowiek nie che wrócić do samochodu rozgrzanego do 70 °C, więc klimatyzacji, a zatem i silnika nie wyłącza.

Do plusów zaliczę też kontrolę na lotniskach w Doha i Dubaju. O ile w przypadku bagażu rejestrowanego wygląda to identycznie, to przejście z bagażem podręcznym przynajmniej w Emirates Airlines, zupełnie inaczej. Po pierwsze nikt nie sprawdza, czy podręczny wejdzie do tej skrzyneczki imitującej pokładowy schowek. Po drugie waży się ten bagaż, ale przekroczenie limitu 10 kg niczym nie skutkuje – nie wiem po co ważą, przepisy, czy jak? Po trzecie przy przechodzeniu przez bramką nie trzepie nas ochrona jak na Okęciu. Rzuciłem podręczny na taśmę, żeby prześwietlili. Zacząłem wyjmować laptop, aparat itd. - tak jak u nas. Kazali przestać. Paska ani butów też nie zdejmowałem. Zgłosiłem butelkę coli – bo przecież międzynarodowe przepisy mówią o płynach do 100 ml wnoszonych w bagażu podręcznym – machnęli ręką z uśmiecham. Na Środkowych Wschodzie nie trzepią też tak Arabów jak w Ameryce, czy w Europie. Wnioski we własnym zakresie.

Jest bardzo bezpiecznie. Podczas pobytu byłem nawet „światkiem” przewrotu pałacowego. Jakby nie telewizja i zamknięte na kilka godzin sklepy, to bym w życiu nie powiedział, że ktoś władzę obalał. Emira, zastąpił jego syn. Układ był ten sam co przewrót wcześniej. Wówczas także syn zastąpił ojca. I w jednym i w drugim przypadku powodem były naciski „arystokracji” na politykę zewnętrzną państwa. Wtedy należało otworzyć gospodarkę na wpływy z zewnątrz, teraz chyba także społeczeństwo. Rozpoczynające się budowy aren na Igrzyska 2020 i Mistrzostwa Świata 2022 wróżą napływ niespotykanej poprzednio ilości turystów z zachodu. Z doświadczeń Euro 2012 wiemy, że święto piłki, to dla kibiców jeden wielki beerfest i spontaniczna zabawa na ulicach miasta. A takiej rozpusty, to tam jeszcze nie widzieli. Nie wiem jakie były faktyczne przyczyny przewrotu, ale otwarcie się w ten sposób na zachód będzie należało – moim zdaniem – do powinności nowego emira. Gość się nazywa Tamim ibn Hamad Al Sani i będzie o nim głośno za 10 lat.

Na łodzi pływające po Zatoce Perskiej niestety klimatyzacji nie było, ale można nią dopłynąć do carrefoura, gdzie oprócz klimatyzacji jest jeszcze..........

lodowisko na pustyni, bo kto bagatemu zabroni!!!


Mieszczący się po sąsiedzku salon Bentleya był chyba w remoncie, choć żeby tam coś robili to nie widzieliśmy. Jedynie tyle, że te auta stały takie zakurzone za witryną "upierdolone farbą, czy czym"

Bezwzględnie dobra rzecz, sok ze świeżo wyciśniętych owoców mango, spokojnie można się tym najeść; jakoś tak dziwnie na zdjęciu bez browaru? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz