Przed wyjazdem Do Kataru zdążyłem przeczytać kilka postów na
forach katarskiej Polonii. Wszystkie wpisy mówiły: poza benzyną
jest drogo, jedzenie drogie, restauracje drogie, a alkohol to już w
ogóle. Tak faktycznie jest, ale w sklepach i knajpach do których
chodzą Katarczycy w dżalabijach i biali ludzie. To są drogie
sklepy, obsługa i produkty są na najwyższym poziomie. Prym wiodą
znane europejskie marki, zwłaszcza jeśli chodzi o ubrania i
kosmetyki, jednocześnie nie brakuje ekskluzywnych sklepów z
tradycyjnymi strojami, czy meblami z Środkowego Wschodu – te są
szczególnie drogie. Jako alternatywa dla tak drogiego życia
pojawiają się w nieograniczanych ilościach sklepy z produktami z
Indii i z Chin. Tam jest tanio, ale widocznie autorki i autorzy
blogów przebywający w Katarze na bardzo intratnych kontraktach –
a takie są normą – nie zapuszczają się do sklepów dla
pospólstwa w których my się żywiliśmy i ubieraliśmy w czasie
pobytu.
pepsi pod sklepem w którym się codziennie zaopatrywaliśmy |
sok z kokosów, made in Thailand |
Sklepy w stylu „mydło i powidło” o których pisałem w poprzednim poście nie były najtańsze w mieście, aczkolwiek ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo, to w nich zaopatrywaliśmy się najczęściej. Podobnie jak w innych sklepach, i w tym bardzo łatwo było spostrzec dość oczywistą regułę. Jako, że Katar nie jest chyba producentem niczego poza ropą i gazem, to wszystko jest z importu. Im droga do Kataru dłuższa, tym i ceny wyższe. Dlatego europejskie jabłka, czy gruszki są znacznie droższe od ananasów, kokosów, czy daktyli importowanych z Azji lub Afryki. Jeżeli chodzi o produkty które mogą jechać długo,na przykład przyprawy, mąka i jej produkty, to ich ceny są stosunkowo niskie. Natomiast jeśli mówimy o szybkim i „chłodnym” transporcie, jak w przypadku mięsa, czy mleka, to jest słabo. Co prawda mięso u rzeźnika kosztuje mniej więcej tyle co u nas, ale mleko – i to jest jedna z niewielu rzeczy, która była zgodna z przedwyjazdową lekturą forów – 7 – 8zł. W końcu trawa, którą mogłyby te krowy jeść występuje tylko w bardzo ograniczonej formie na eleganckich bulwarach i skwerach, gdzie została przeniesiona już wyrośnięta, zupełnie jak na stadion narodowy. I Jeszcze jedna bardzo ciekawa rzecz. Wchodząc do sklepu mięsnego/rzeźnika, nie ma nic za ladą, jak za czasów socjalistycznego dobrobytu w Polsce. Należy powiedzieć sprzedawcy na przykład: kg wołowiny i gość przynosi kawałek mięsa z zaplecza. Wołowina to wołowina, wyboru jak w Europie nie ma. Jak chcemy kiełbaski, to gość przy nas je robi.
sudańskie kiełbaski, jak Abu przeczyta post, to i oryginalna nazwa się znajdzie |
I bardzo ważne, tam się wszystko robi przy kliencie, co jest
uciążliwe w pewnych knajpach. U nas wchodząc do kebabu, czy
chińczyka, czekają na nas gotowe sałatki, upieczone mięso i
gotowy posiłek jest tylko kwestią wyboru dania i 2 – 3 minut
oczekiwania na konsumpcję. Tam zwykle czekamy 10-20 minut, co jest
bardzo irytujące ze względu na zapach jedzenia i brak piwa, przy
którym nawet głodni moglibyśmy poczekać cierpliwie na posiłek.
Podobnie z meblami, drzwiami, oknami, roletami itp., wszystko na
zamówienie. Jednak w tym roku pojawił się wyłom w tym systemie.
Wybudowała się Ikea, puki co zlokalizowana jest przy autostradzie
kilka km za miastem, na pustyni. Dookoła zupełnie nic! Inwestorzy
chyba czekają, aż Ikea zostanie wchłonięta przez miasto, co przy
tym tempie rozwoju wcale nie wydaje się być złą kalkulacją. W
samej Ikei mamy to samo co w Europie, tyle, że wybór artykułów
dostępnych od ręki 4 razy mniejszy, ale z czasem ma być europejko
– tak mówią pracownicy.
Co jest jeszcze inaczej. Widoczna różnica jest po wejściu do
komisu samochodowego, lub sklepu RTV. Jest taniej. Dlaczego? Przecież
oni to biorą z importu. Ale! Nie ma podatku vat. Istnieje coś
takiego jak podatek importowy 5%, ale to w dalszym ciągu znacznie
mniej niż polskie 23%. Zatem im droższy towar tym większa różnica
w cenie pomiędzy rynkiem europejskim a katarskim. Ponadto nie
istnieje podatek od osób fizycznych, a jedynie od firm, i jest to 10
% podatku liniowego funkcjonującego dopiero od początku 2010 roku.
Bo kto bogatemu zabroni!
tak, to jest komis |
Wcześniej wspominałem, że alkohol jest drogi, ale też że panuje
prohibicja. Już wyjaśniam. W całym państwie jest tylko jeden
monopolowy i to dla ludzi i instytucji z odpowiednim upoważnieniem
wydawanym przez jakiś urząd. Kto zalicza się do klientów? Nie
wiem, ale mogę się tylko domyślać, że bardzo wpływowi ludzie.
Nie oznacza to jednak, że alkoholu nie może kupić w Katarze zwykły
Mahmud – choć jemu akurat religia zabrania. Niemal w każdej
hotelowej restauracji czy klubie, barze przy polu golfowym, czy
hotelowej plaży jest on dostępny. Problem jest tylko ceny. 50 QR,
czyli jakieś 45 zł za piwo to lekka przesada. Na szczęście można
to obejść. Można mieć dojścia do kolegi, co ma kolegę, który
zna kogoś, kto może załatwić :) znajome?
załatwiony browar i to jeszcze za darmo, od znajomego libańskiego architekta, który ma kolegę, który......... itd |
Albo:
Każdy kto nocował w lepszym hotelu wie, że lodówka w nim jest
zawsze pełna alkoholu oraz to, że roomservis codziennie tą
lodóweczkę uzupełnia. W tym przypadku kluczem do szczęścia jest
przedstawiciel naszej firmy, który przyjechał na wizytację i
choćby się bardzo starał to nie jest w stanie tego wypić. A my, a
i owszem, w dodatku zawsze chętni. Niestety sam pomysł, jak i
życzliwość znajomych gości hotelowych spełniły się dopiero pod
koniec pobytu. Efekt jest taki, że w tym klimacie znacznie łatwiej
się upić...... i dwa razy szybciej to mało powiedziane! 150 ml
wódki, whiskey czy czegokolwiek o podobnej mocy wypitego w ciągu
kilku minut powodowało zadziwiające reakcje organizmu. Stany
nadspodziewanej euforii, opóźnionego refleksu i zamaszystych ruchów
przy szpachlowaniu ścian pojawiały się z niezwykłą łatwością
i szybkością. Dodam, że przebywaliśmy w klimatyzowanym wnętrzu,
a nie w +45C na balkonie. Nie ma warunków do picia, oj nie
ma..............
tak dojrzewają daktyle, w tle buduje się najwyższy budynek w Katarze |
droga dla pieszych w prześcieradłach |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz