niedziela, 12 maja 2013

ŁOTWA, TRAIN FACE CZYLI KONTROLERZY KONTROLERÓW.


Drugi dzień imprezowania i zwiedzania Rygi. Razem z Blanką – Hiszpanką pracującą w Rydze u której miałem okazję gościć - zjeżdżamy zewnętrzną windą z 27 piętra hotelu Radisson w centrum miasta. Od razu wyjaśnię, że na przedostatnim piętrze jest droga i modna knajpa Skyline z widokiem na panoramę miasta i o ile nawet wstęp do owego wyszynku jest płatny, to windą z widokiem można do woli jeździć za darmo.
Do windy dosiadają się kolejne osoby w tym jedna para. Sympatyczną i uśmiechniętą blondynkę pytam:
  • Przepraszam, skąd jesteś?
  • Jestem miejscowa.
  • Dziwne, zapytałem, bo się uśmiechasz, a ludzie tutaj tego nie robią
  • tak wiem, może dlatego, że kilka lat mieszkałam w Stanach.......

Pierwsza rzecz na jaką zwróciłem uwagę jadąc pociągiem z Rygi do Jurmali – gdzie mieszkała Blanka to to, że ludzie w pociągu z sobą nie rozmawiają. Czekają na pociąg, palą, wsiadają i jest absolutna cisza. Wszyscy smutni, zawieszeni w czasoprzestrzeni, co bardziej rozrywkowa młodzież ma słuchawki na uszach i to w zasadzie byłby szczyt rozrywek w komunikacji miejskiej.
Na każde dwa wagony jest jeden konduktor, nawet w każdym wagonie jest podpisane dla niego miejsce. Kontroler po sprawdzeniu biletu zapisuje sobie skąd dokąd jedziesz, żeby tylko nie przejechać przystanku na gapę! Sporym utrudnieniem dla nich byłaby swoista roszada pasażerów, ale miejscowi tego nie robią, a turyści – jak ja - są łatwo rozpoznawalni. I to nie tylko kwestia plecaka.
Do tego na każdy pociąg jest kontrola ogólna, która sprawdza, czy niżsi szczeblem koledzy których rewirem są dwa wagony, kogoś nie pominęli. W roli kontrolerów dwuwagonowych są kobiety, zaś pociągowych panowie. Wszyscy charakteryzują się absolutnym brakiem humoru i języków obcych poza rosyjskim, którego z historycznych względów niechętnie używają.
Podczas jednego z takich przejazdów spotkaliśmy z Blanką jej znajomych – inną Hiszpankę i jej łotewskie towarzystwo które z racji bycia globtroterami – hipisami w kanon statystycznego Łotysza się nie wpisywało. Zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się, każdy miał alkohol, więc po kilku minutach było jasne, że wieczorem jedziemy do nich na imprezę. Po chwili przyszła pani kontroler z absolutnym brakiem humoru i zmarszczek mimicznych wskazujących na to, że kiedykolwiek się śmiała. Zrobiła tzw. „train face” – kamienna twarz to chyba właściwy frazeologizm w j. polskim - i po łotewsku zaczęła się odgrażać, że to jest pociąg łotewski i tu się śmiać się nie wolno! Poznani Łotysze przetłumaczyli o co chodzi, wybuchł śmiech. Ona dalej z „train face” - nawet złości nie było znać - powtarzała jak katarynka to samo. Kulminacją wypadków w pociągu było, gdy o pomoc zwruciła się do kontroli ogólnopociągowej. Panowie również poinstruowali nas, że w łotewskich pociągach śmiech i rozmowy są zabronione, a spożywanie alkoholu podlega poważnym konsekwencjom prawnym. Jeszcze większy wybuch śmiechu został skomentowany z kamiennym wyrazem twarzy i bez żadnych emocji tym, że jesteśmy na niższym poziomie intelektualnym i kulturowym. To jest definicja „train face”! Najlepiej zobaczyć na własne oczy.
Nie wiem skąd u Łotyszów takie poczucie humoru.
Za to nie od dziś wiadomo, że za Rosjanami nie przepadają, a jest ich tam całkiem sporo, bo prawie 27 % społeczeństwa, tj. nieco ponad pół miliona. Towarzysze ze wschodu nie asymilują się, raczej nie uczą j. łotewskiego i po prostu tam żyją, bo zostali po ZSRR. Zeszłoroczne referendum doskonale pokazuje jak bardzo Łotysze pragną obecności Rosjan. 25 % społeczeństwa odpowiedziało się za uznaniem języka rosyjskiego za urzędowy. Widać „za” głosowali sami Rosjanie, i to nie wszyscy.
No nie do końca – a szkoda, bo to mogła być dobra puenta - przecież tylko pełnoletni uprawnieni byli do głosowania. Choć to i tak nie zmienia ogólnego obrazu relacji Łotysze – Rosjanie.

Na miejscu usłyszałem od innych obcokrajowców anegdotę o Łotyszach.
  • Damian, wiesz dlaczego Łotysze na ulicy się do siebie nie uśmiechają?
  • Nie wiem.
  • Bo, jakby to robili to przez przypadek mogliby uśmiechać się do Rosjanina.

Ryga, piękne miasto z ciekawą historią i architekturą, ale o tym jest w każdym przewodniku i książce do historii.
 

targ rybny, niby nic niezwykłego, a suszone ryby jak kwiatki w wazonie

Pomnik Wolności - ciekawa historia budowy i symbolika (warto przeczytać o tym przed wizytą)


Dom Bractwa Czarnogłowych - niestety to rekonstrukcja, bo oryginał nie przetrwał wojny

Uliczki ryskie - idealna scenografia do filmów kostiumowych

bardzo wiekowa knajpa - ceny są równie wysokie jak wiek

Trzej Bracia - sztandarowy punkt wycieczek - po prawej najstarszy budynek mieszkalny w Rydze              (XV w.); pozostali bracia są z XVII wieku, obecnie mieści się tu Muzeum Architektury Łotwy. )

Blanka - wspomniana w poście koleżanka

27 piętro hotelu Radisson - nawet Pałac Kultury i Nauki widać :) - z dotychczas oglądanych darów narodu radzieckiego dla bratnich towarzyszy, ten w Warszawie wypada najlepiej
 P.S.
Dom kotów specjalnie pominąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz