sobota, 7 września 2013

W dolinie Muminków


Znany na całym świecie cykl dziewięciu książek, przełożony na ponad 30 języków, zekranizowany w wersji filmowej, serialowej, zaadoptowany do teatru i radio, jeden z hitów wśród wieczorynkowych propozycji TVP, czyli Muminki! Dziwne istoty przypominające hipopotamy o antropomorficznych cechach mieszkające w odizolowanej oazie w której przyroda dostarcza ciągle nowych i emocjonujących wrażeń. Skąd Tove Jansson czerpała inspiracje do stworzenia tego wyimaginowanego świata? Przeanalizujmy pokrótce Muminki, ich życie i środowisko.
widok z Oravivuori
Muminki to bardzo miłe i gościnne stworzenia, do tego stopnia, że każdy nowy przybysz jest mile widziany i chętnie go goszczą. Jednocześnie za sprawą gór otaczających dolinę są odseparowani od reszty świata, mimo to nie czują chęci eksploracji reszty świata, utrzymywania kontaktów z nowymi stworzeniami. W dodatku same zastanawiają się dlaczego Włóczykij lubi samotność. Muminki moją też coś z Misia, bo zapadają w sen zimowy, po którym wracają do życia. Co gorsza rodzice Muminka śpią osobno – cóż za poprawność polityczna. Podobnie jak w utopijnym socjalizmie tu także jest raj. Faktycznie pracuje tylko Mama Muminka jako gospodyni domowa. Tata Muminka jest pisarzem i spisuje pamiętnik, czyli wykonuje nikomu nie potrzebną pracę intelektualisty na którą nie tylko, że nie ma wielkiego zapotrzebowania, ale i nie ma go wcale. Bo niby kto to miałby w tej dolinie czytać. Paszczak – przyjaciel rodziny – ciągle zbiera i kataloguje nowe rośliny. W dzisiejszym realiach pewnie uprawiałby zioło. Włóczykij najlepszy przyjaciel Muminka jest samotnikiem, obieżyświatem z nieco filozoficznym podejściem do życia. Ta postać musiała mieć pierwowzór w jakimś bezdomnym menelu (studentowi historii, albo filozofii któremu się nie udało). Jest jeszcze sam Muminek, którego zawsze porównywałem do kolegów nie najlepiej radzących sobie na lekcji wychowania fizycznego oraz jego koleżanka Migotka, która swoja aparycją odpowiadała nierozgarniętym zakochanym w sobie koleżankom. Aha, no i Mała Mi – mała, głupia, ruda i wredna – co tu więcej pisać.

Jak to teraz odnieść do Finów? Miasta fińskie, ba nawet dzielnice położone są w lesie. Cała Finlandia to jeden wielki las z jeziorami i nielicznymi miastami. W statystycznym fińskim mieście idąc z jednej dzielnicy do drugiej przechodzi się przez las. Czyli podobnie jak u Muminków występuje pewna separacja. Co prawda Finowie nie zapadają na sen zimowy, ale gdyby tylko było to w naturze człowieka, to czemu nie, albo mają bardzo długi dzień alb o noc – na dalekiej północy to nawet tylko dzień albo tylko noc. Czy śpią razem? Pewnie tak. Czy partnerzy relaksują się wzajemnie masażem? Już nie! Jest takie urządzenie, które widziałem tylko w Finlandii i zasadę jego działania prezentowała mi młoda i atrakcyjna Finka. Nazywa się kipukoukku, czyli fiński hak i wygląda tak:


Jako, że ani snu zimowego ani masażu nie mają w opcji, to mają Finlandię. Tak o wódce tu mowa. Ta mimo, że destylowana w Helsinkach, to dla rodzimej konsumpcji przewiduje znacznie mniej wersji smakowych niż na przykład dla polskich smakoszy tego trunku. W egzystencji podczas bardzo długich i bardzo zimnych nocy, a z czasem pewnie depresyjnych, alkohol stał się rozwiązaniem dla Finów. To znaczy oni twierdzą, że jest to problem, bo społeczeństwo pije za dużo. Ja tego nie widziałem i nie potwierdzam. Podobnie mówią dane statystyczne, które choć różnią się od siebie to wskazują, że u nas jednak pije się około litra czystego alkoholu na rok na głowę więcej. Z tego powodu w sklepach ogólnospożywczych alkohol do 4,7% kupimy wyłącznie od 9:00 do 21:00, natomiast trunki wysokoprocentowe >4,7% w państwowych sklepach monopolowych. Do tego ceny są bardzo wysokie. Piwo i wino razy cztery, wódka razy dwa (ta na myszach też).



Będąc za granicą zwykłem próbować lokalne alkohole, jeżeli ktoś ma podobne zwyczaje z papierosami to niech zapomni. W żadnym sklepie nie ujrzycie fajek za ladą, ani nad kasą marketu. Musicie podać konkretną nazwę, wówczas kasjerka wstuka numer przypisany waszej marce papierosów i dopiero z jakiegoś automatu wyskoczy świeża paczka fajek. Tak to wygląda, byle nie promować nikotyny i ograniczać spożycie alkoholu.

Jak taki naród spędza czas wolny? Oglądają skoki narciarskie, jeżdżą na nartach, chodzą na ryby w kaloszach Nokii, pocą się w saunach – to ostatnie bardzo polecam – ,ale także imprezują. Statystyczna posiadówka w Finlandii wygląda tak, że każdy przynosi swój alkohol i swoje jedzenie. Na razie jak u nas. Różnica polega na tym, że u nas pijemy wszystkie flaszki po kolei, moją, twoją , potem jego, a jak zabraknie to do nocnego biegniemy. Finowie w takiej sytuacji siadają ze swoją flaszką i swoimi ciastkami, chipsami, czy czymkolwiek co przyniosą, polewają sobie swój alkohol i zajadają swoje jedzenie. I tak wszyscy, alkoholu ubywa, niby stopień rozluźnienia atmosfery i integracji wzrasta z każdym kieliszkiem, a tu nie! Bez zmian. Oni tak mają i już.

Kalosze firmy Nokia, warto wiedzieć, że Nokia zaczynała od przetwórstwa drewna, przez produkcję gumy (w tym kaloszy i opon), następnie rozszerzyła działalność o kable telegraficzne, a później telefony.
W Finlandii nie trzeba się o zbyt wiele martwić, państwo jest bardzo opiekuńcze. Świadczenia niemal jak w socjaliźmie. Co potrzebujesz to masz od państwa. W efekcie jak ktoś czegoś potrzebuje to idzie do odpowiedniej instytucji i to dostaje. U nas do kolegi, sąsiada, znajomego, babci itd. My sobie pomagamy, oni nie, bo nie muszą. Efektem naszej pomocy jest dług wdzięczności, który trzeba spłacić, ale następuje też wzmocnienie relacji, więzi. Bo pomoc wymaga dialogu, czasu, odpłaceniu czymś równoważnym, no i flaszką bez której by się nie obyło – i jak to u nas – pijemy na dwóch, co jeszcze bardziej integruje. Tymczasem u nich tego nie ma, w efekcie integrować się można tylko na imprezach, które wyglądają tak jak opisałem. Aha, żeby nie było, to się tyczy statystycznego Fina, nie erasmusów, ani obieżyświatów, którzy nauczyli się rozlewać swój alkohol wszystkim.

Przyzwyczajenie do tego co swoje sięgnęło nawet tego co złe i przyszło z zachodu. Oprócz Macdonalda mamy na ulicach rodzimą odpowiedź Finów – Hesburger. Menu niemal takie samo, ceny wyższe, a jakoś na rynku się utrzymuje. 


Polsko-fińska para, u której miałem przyjemność być gościem opisywała relacje między ludźmi, imprezy i opiekuńczą rolę państwa oraz to jak ona się wdrażała w fińskie realia, które skwitowała następująco: „Jak będzie trzeba to państwo Cie nakarmi, się za Ciebie wysra i podetrze – tak tu mają”. Właśnie spowodowany tym egoizm i oziębłość w relacjach międzyludzkich Kamila wskazuje jako przyczynę licznych samobójstw w Finlandii. Jak licznych? W obiegowej opinii Finlandia miała prowadzić, ale już nie, tak było 4 dekady wcześniej. Znów można podejrzeć statystyki – są zadziwiające.


na szczycie Oravivuori z Państwem Lampinen :)
Kilka lat temu czekając na spotkanie w okolicach Metro Centrum usiadłem obok ulicznego grajka. Długie włosy, gitara, śpiewał rockowe covery. Po nich był jeden utwór którego nie znałem i do dzisiaj nie odnalazłem w sieci. Tyle z niego pamiętam:

Welcome to the Finland

the land of thousand lakes

Welcome to the Finland

the land of forests and the memories

Welcome to the Finland

the land of thousand suicides.......

Utwór był chwytliwy, wpadał w ucho, tak jak grajkowi wpadło 1 zł do futerału. Pojechałem, widziałem i zrozumiałem sens piosenki, którą słyszałem kilka lat wcześniej w centrum Warszawy.


na skalnym cyplu w Tampere
Tampere - taki fiński Manchester - polecam

1 komentarz:

  1. kipukoukku ... jest jeszcze thera cane i inne wariacje tego samego wynalazku :-)

    OdpowiedzUsuń